
Czy zdawaliście sobie sprawę z tego, że Wasze skrzynki pocztowe tak naprawdę nie należą do Was, tylko do ich operatorów, a Wy jedynie macie możliwość korzystania z nich? Czy wiedzieliście, że tenże operator może bez kłopotu czytać Wasze maile? I czy spodziewaliście się, że nie tylko może je czytać, ale rzeczywiście to robi?
O tym, że określenie prywatność w sieci można traktować z dość dużym przymrużeniem oka, wiadomo nie od dziś. Nie spodziewaliśmy się jednak, że Google, jeden z największych dostawców usługi poczty elektronicznej nie tylko może czytać i czyta przynajmniej niektóre maile swoich użytkowników, ale również, że przyzna się do tego w zupełnie jawny, niczym nieskrępowany sposób. To jednak właśnie miało miejsce przy okazji wprowadzenia nowej usługi pocztowej i zaproszeń do Google Inbox by Gmail.
Nowa platforma obsługi poczty elektronicznej przygotowana przez Google, czyli Google Inbox, od prawie tygodnia jest na ustach wszystkich zainteresowanych nowymi technologiami, a również spora liczba zwykłych użytkowników korzystających z dotychczasowej usługi pocztowej wyszukiwarkowego giganta zainteresowała się alternatywą dla Gmaila. Póki co, dostęp do Google Inbox jest jednak mocno ograniczony ze względu na wprowadzone zaproszenia, bez których aktywacja nowej platformy nie jest możliwa. I chociaż zdobycie zaproszenia nie jest trudne - wystarczy wysłać do Google mail z prośbą, a wiele serwisów i blogów technologicznych postanowiło, korzystając z dawanej przez Inbox możliwości, rozdać trochę zaproszeń - to jednak sam fakt ich obecności zadziałał w sposób możliwy do przewidzenia, tworząc wokół usługi aurę niedostępności, a u tych, którzy już otrzymali zaproszenie, wywołując uczucie wyjątkowości. Metoda stara jak świat i - jak widać - wciąż skuteczna. My również otrzymaliśmy zaproszenie do Google Inbox i aktualnie testujemy nową usługę pocztową, a jedną z rzeczy, którymi zajęliśmy się na początku, był mechanizm funkcjonowania zaproszeń. Jak się okazuje, może on budzić poważne wątpliwości.
Sam sposób uzyskania zaproszenia do Google Inbox jest prosty - wystarczy wysłać mail z prośbą na adres inbox@google.com lub poprosić znajomego, który korzysta już z usługi. Następnie należy poczekać na mail z zaproszeniem (w przypadku zaproszenia od Google ten czas wynosi od jednego do kilku dni, zaproszenie od znajomego otrzymamy od razu), a kiedy już go otrzymamy - zainstalować na urządzeniu mobilnym aplikację Inbox by Gmail, która posłuży od aktywacji zaproszenia. Kiedy już to zrobimy, korzystanie z usługi będzie możliwe także w przeglądarce Chrome.
Brzmi normalnie. Na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że cały mechanizm wysyłania, weryfikacji i aktywacji zaproszeń jest najzupełniej w porządku. Zobaczmy mail z zaproszeniem.
Jego pierwsza część, którą prezentujemy powyżej nie zapowiada jeszcze tego, co przeczytamy za chwilę - jest to zwykłe wprowadzenie do usługi. Zerknijmy jednak nieco niżej, na drobny, napisany mniej czytelną - ze względu na zastosowany kolor - czcionką.
Zacznijmy od końca. Ostatnie zdanie jest jak najbardziej w porządku - nie będziemy otrzymywać od Google żadnych wiadomości marketingowych ani reklamowych. Naszą uwagę w pierwszym momencie przykuło zdanie przedostatnie - jeśli nie chcesz tego zaproszenia, wyślij je znajomemu, przekazujac dalej tego maila. Oznacza ono, że zaproszenie nie jest powiązane z adresem, na który zostaje wysłane. W jaki więc sposób następuje weryfikacja? Spójrzmy nieco wyżej - znajdziemy tam kod zaproszenia, którego jednak - jak zaznacza Google - nie musimy pamiętać. To on odpowiada za autoryzację naszego dostępu do Inbox.
Nasze zaproszenie otrzymaliśmy na nie-gmailowy adres mailowy, który jest jednak połączony z kontem Google, co oznacza, że bez jakiegokolwiek kłopotu logujemy się nim do Gmaila. Jednocześnie jest to konto, którego używamy do pobierania aplikacji ze sklepu Google Play i Inbox by Gmail również pobraliśmy za jego pomocą. Sama instalacja aplikacji na smartfonie przebiegła bez problemów, zaczęły się one przy próbie zalogowania. Próbowaliśmy logowania przy pomocy adresu, na jaki otrzymaliśmy zaproszenie, a także konta Google, z którym jest on połączony. W obu tych przypadkach otrzymywaliśmy informację, że wygląda na to, że nie masz jeszcze zaproszenia (przyznajemy - próbę logowania podjęliśmy przed bardzo dokładnym zapoznaniem się z treścią maila zapraszającego).
Postanowiliśmy więc skorzystać z propozycji Google i przesłaliśmy zaproszenie na inny adres mailowy, tym razem już typowy gmail.com. Ten manewr okazał się skuteczny, aktywacja usługi nie natrafiła na żadne przeszkody. To potwierdziło, że jedynym parametrem weryfikacji jest kod zaproszenia i że jest on realnie weryfikowany, co sprawdziliśmy przesyłając zaproszenie na kolejny adres @gmail.com, jednakże tu próba aktywacji zakończyła się informacją, iż twoje zaproszenie zostało już wykorzystane. Wciąż jeszcze nie doczytaliśmy drobnego druczku w mailu zapraszającym, dlatego sam mechanizm aktywacji pozostawał dla nas nie do końca zrozumiały. W końcu Google musi w jakiś sposób odczytać ten kod i potwierdzić jego poprawność. Braliśmy pod uwagę przekazywanie kodu przy połączeniu ze sklepem w formie zawarcia go w linku do aplikacji, lub przy wykorzystaniu ukrytego w mailu formularza wykorzystującego metodę POST, która jest - mówiąc najprościej - niewidocznym dla użytkownika przesyłaniem danych na serwer. Tę możliwość szybko jednak wykluczyliśmy, instalując Inbox bez wykorzystania linka zawartego w mailu, a jedynie przy użyciu zwykłej sklepowej wyszukiwarki aplikacji.
Potwierdziliśmy więc nie tylko, że weryfikacja zaproszenia dokonuje się poprzez kod zawarty w mailu, ale także, że odbywa się realnie, przy czym nie jest wcale konieczne użycie zainstalowanie Inbox poprzez kliknięcie w link otrzymany wraz z zaproszeniem. A więc skoro fizycznie nie przekazujemy do Google kodu zaproszenia, a jednak w jakiś sposób jest on weryfikowany i do tego aktywacja możliwa jest wtedy, kiedy mail z zaproszeniem otrzymamy bezpośrednio na skrzynkę @gmail.com... rozwiązanie może być tylko jedno. I potwierdziliśmy je, czytając dokładnie to, co Google napisało drobnym druczkiem w zaproszeniu do Inbox.
Dopóki ten e-mail znajduje się w Twoim Gmailu, możesz pobrać aplikację i aktywować Inbox by Gmail na tym koncie.
Sprawa jest więc już całkowicie jasna, ale jej wyjaśnienie budzi nasze spore wątpliwości. Dowiadujemy się, że Google nie tylko wie, kto przysłał do nas maile, ale też nie krępuje się czytać ich treść. I choć w tym konkretnym przypadku tłumaczenie może być proste - czytamy tylko te maile, które sami wysłaliśmy - to świadomość, że Google czyta nasze maile (nawet jeśli pamiętamy, że skrzynki Gmail należą tak naprawdę do Googla, a ich użytkownicy są wyłącznie użytkownikami, nie właścicielami) nie jest zbyt przyjemna i powoduje, że nasze poczucie prywatności i bezpieczeństwa komunikacji elektronicznej nagle stało się dramatycznie niskie.
Dzięki
Skończyły się
Nie trzeba nic uzasadniać, nic wymyślać - wystarczy podać adres, na który mamy je wysłać
Poszło
Poszło
rafalbiela1[at]gmail.com
kulig.luk[at]gmail.com
Mamy jeszcze jedno
Szczegóły wkrótce
dzięki
Szczegóły tutaj - http://softonet.pl/publikacje/aktualnosci/...e.byc.Twoje,406